... z Harry'm. Stali pomiędzy drzewami i czule się obejmowali. Sparaliżowało mnie na ten widok. Poczułam jak przechodzą mnie dziwne dreszcze, a moje gałki oczne nadal wlepiały się w tych dwojga. Moją pierwszą myślą było To dobrze. Ona go nie kocha. To jednak nie miłość, jednak zaraz mi to przeszło i wpadłam w dziwną furię, złość. Szybko wstałam z miejsca i zaczęłam zmierzać w ich stronę. Niemal się nie przewróciłam w tych moim wysokich obcasach, bo praktycznie do nich biegłam.
-Ty pierdolona zdziro. -syknęłam, uderzając blondynkę torebką w głowę.
Dziewczyna prawie się przewróciła, odskakując na bok.
-Ty fałszywa flądro. -mówiłam, podchodząc znów do niej.
Jeszcze raz uderzyłam ją mocno torebką, lecz tym razem w plecy. Dziewczyna była kompletnie zdezorientowana i nie wiedziała za bardzo co zrobić. Patrzyła jedynie na mnie spod swoich długich rzęs i zaczynała, jak mi się wydaje, rozpoznawać mnie, bo na jej twarzy zagościł złośliwy uśmiech.
Blondynka wygładziła sobie grzecznie sukienkę i okrutnym uśmiechem na ustach stała znów całkiem wyprostowana. Czekała. Czekała na mój kolejny ruch. W jej oczach jednak nie dostrzegłam ani cienia strachu. Ale ja też się nie bałam i byłam gotowa znów ją uderzyć, tylko, że tym razem porządnie.
Zaczęłam iść w jej stronę szybkim krokiem, czułam w sobie z każdą chwilą coraz to bardziej, narastającą we mnie złość. Zamachnęłam się porządnie, zgniatając dłoń w pięść i wycelowałam rękę w twarz dziewczyny. I trafiłam bardzo dobrze trafiłam. Nawet poczułam dość duży ból w knykciach. Jednak nie wszystko poszło tak gładko, jak powinno. Bo niewiele minęło, gdy dziewczyna złapała za moje włosy i szarpiąc je, powaliła mnie na ziemię.
-Zabiję cię! -wysyczałam przez zęby, będąc już w poważnej furii.
Szybko podniosłam się z ziemi i złapałam za nogę blondynki, powalając ją i samą siebie na ziemię. Czułam ból gdzieś w brzuchu, ból mojej prawej ręki, policzka, głowy, nogi. Praktycznie wszystkiego. I nawet nie panując nad moimi ruchami, czułam jak moje ręce ciągle są w ruchu. Czułam jak uderzam ją po twarzy, gdy to ona leżała, a ja miałam górę, a później czułam jak moje nogi próbują kopać ją ze mnie, a ręce robią wszystko co tylko mogą. I w sumie nawet nie wiem co dokładnie się działo. Nie pamiętam szczegółów. Widziałam krew, ale nie przejmowałam się nią. W sumie rozmazywała mi się zaraz z potem moim i jej. Więc trudno było w ogóle zauważyć, kogo była ta krew i czy w ogóle była.
Właśnie na niej siedziałam i czułam już coraz to większą przewagę, z mojej strony. Wygrywałam i byłam pewna, że uda mi się ją pokonać. Teraz byłam pewna, z każdym moim uderzeniem coraz to bardziej. Moje ręce same dotykały jej twarzy, praktycznie bez żadnej mojej zgody. Ale gdyby jej potrzebowały, krzyknęłabym Tak! Możecie ją bić! Bardzo mocno bić! Bić ile wlezie! Lecz nagle poczułam, jak ktoś mnie podnosi, a twarz dziewczyny zaczynała się ode mnie coraz to bardziej oddalać. Piszczałam, krzyczałam próbując się wyrwać osobie, która mnie trzymała. Jednak nie miałam już na tyle sił. Już je wszystkie wykorzystałam.
Minęła chwila, gdy postawiono mnie znów na miejsce i pozwolono w końcu chodzić o własnych siłach. I gdy otrzepałam lekko ręką lewą stronę mojej spódniczki, podniosłam głowę w górę i ujrzałam osobę, która mnie "porwała". Przede mną stał Louis. Jak mogłam się nie domyśleć, że to on? Przecież ten zapach, mięśnie, chód... Widziałam jak się mi dokładnie przygląda. Próbowałam wyczytać coś z jego twarzy, cokolwiek, co świadczyło by o tym co czuje. Ale nic. Nie dało się wyczytać kompletnie nic.
-Louis... -zaczęłam, kręcąc potwierdzająco głową.
-Nieźle narozrabiałaś, Mo. -powiedział chłopak, nadzwyczaj ciepłym głosem. -Chodź, przejedziemy się gdzieś, dobrze? Porozmawiamy. -zaproponował, wyciągając w moją stronę swoją dużą dłoń.
Przez chwilę wpatrywałam się w jego rękę, jak w szklaną kulę, próbując dowiedzieć się wszystkich jego zamiarów. Ale nic mi się nie ukazało. Nic dobrego ani złego. Tylko jego dłoń. Dłoń której przecież ufałam.
-Nie. Nie ma mowy. To koniec, Louis! Słyszysz? Nic nas nie łączy! Nie mamy o czym rozmawiać! Było minęło i nic! Rozumiesz? -nawet mnie samą zadziwiły mojej słowa.
Nie chciałam tego powiedzieć. W głębi serca tak bardzo tego nie chciałam.
Louis dokładnie mi się przyjrzał i kiwnął twierdząco głową.
-Do zobaczenia, Mo. -powiedział, okrążając mnie i otwierając drzwi do swojego czarnego auta.
Widziałam jak powoli wsiada i włącza silnik. I wtedy to poczułam. Dziwne przyciąganie w jego stronę. Szybko zaczęłam biec i otworzyłam drzwi pasażera, po czym wsiadłam do środka. Spojrzałam na twarz Louis'a, na której pojawił się szeroki, szczery uśmiech.
-W sumie, możemy porozmawiać. -wyjaśniłam, odwracając twarz w stronę szyby.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo o długie i szczere komentarze ;)
Bardzo bardzo bardzo ciekawy rozdział! Jestem tu pierwszy raz, ale z pewnością zostanę na dłużej... :D Jestem właśnie w trakcie mojego "wtorkowego weekendu", znalazłam chwilę, by coś sobie poczytać. A Twoje opowiadanie wciągnęło nie niesamowicie. Dziewczyno, masz ogrooomny talent!
OdpowiedzUsuń1. Twój styl powala. Dosłownie. Jest taki lekki, barwny, ciekawy. Każde zdanie trzyma w napięciu, powoduje, że chce się czytać więcej i więcej. Czytałam naprawdę z zapartym tchem. A scena bójki - na szóstkę z wielkim plusem! Idealnie ujęłaś dramatyzm sytuacji. Akcja gnała do przodu, a ja coraz szerzej otwierałam oczy. Po prostu genialnie piszesz! :)
2. Brak literówek, brak błędów. Jak Ty to robisz? Twój blog jest doprawdy wyjątkowy, rzadko zdarza się, żeby ktoś pisał tak ciekawie, a jednocześnie tak bezbłędnie. :)
3. Bardzo polubiłam główną bohaterkę. Ma charakterek, trzeba przyznać. Jest pewna siebie, przywiązana do Louisa, a jednocześnie, hm, myślę, że ma odrobinę szaleństwa w duszy. :)
4. Ciekawi mnie bardzo, o czym Louis chce z nią rozmawiać. Cóż... Pewnie dowiem się tego w kolejnym rozdziale, na który czekam z niecierpliwością. :) Życzę dużo weny. :*
Pozdrawiam cieplutko,
Evenstar
Jak znajdziesz chwilkę, to wpadnij, będzie mi naprawdę bardzo miło:
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com/
Czekam na nn. :*
Ostatnio jestem troszkę zabiegana i ciężko znaleźć czas na przyjemności, ale dziś mi sie udało z czego jestem bardzo szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńNa początku trochę chciało mi sie śmiać, kiedy czytałam o bójce, od razu przypomniały mi się czasy gimnazjum, kiedy sama pobiłam się z "koleżanką" o chłopaka, i o dziwo też tłukłyśmy się torbami. My kobiety już to chyba mamy we krwi :) Potem oczywiście szarpanie za włosy i cała reszta.
Ciekawe co takiego wydarzy się podczas ich rozmowy, co sobie powiedzą? Dobrze, że jednak za nim pobiegła, a już się bałam, że rozejdą się każde w swoja stronę. Ale nie:)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział :
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Opowiadanie jest dobre ale nie przypadło mi niestety do gustu ponieważ nie lubię 1D. Pochwalę za to twój styl pisania. Piszesz bardzo dojrzale i widać ze robisz to z dużą pasją.
OdpowiedzUsuńhttp://take-a-pencil-and-draw-a-f1.blogspot.com/
Jej, ta scena bójki mnie powaliła! Kiedy ją czytałam, myślałam sobie: "Wow, zaraz będzie akcja" No i była! Twój styl pisania bardzo mi się podoba. Twoja historia jest bardzo ciekawa. Zastanawiam się o czym Louis chce porozmawiać... oby szczęśliwie się to zakończyło :)
OdpowiedzUsuńByłabym wdzięczna, gdybyś zajrzała na mojego bloga i w jakiś sposób mi pomogła: http://just-the-way-you-are-magical2.blogspot.com/
Pozdrawiam i obserwuję, Magical2 ! :)
Czesc, pisalas ze nie mozesz sie doczekac na nowy rozdzial, wiec przychodze z dobra nowina :)
OdpowiedzUsuńwww.nim-ci-zaufam.blogspot.com
Mówisz, że długie a czyta się jak dwa zdanka - brawo! :) Naprawdę fajne opowiadanie, szkoda, że dopiero teraz zaczęłam czytać, ale jestem zbyt leniwa by zacząć czytać od 1 rozdziału :P
OdpowiedzUsuń