wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 3

Siedziałam w swoim pokoju zamknięta. Siedząc na drewnianym krześle koło okna wspominałam. Często zastawiałam się co byłoby gdybym nie uciekła z domu. Co bym teraz robiła. Jednak nie żałowałam swojej decyzji. Zaczęłam wszystko od nowa. Co z tego że źle i z powrotem tego całego bólu? Ktoś kiedyś powiedział mi że każda nasza decyzja jest dobra bo nie wybraliśmy tej drugiej. Chodź moje życie nie jest idealne to... Boże co ja mówię? Jakie 'nie idealne'? Moje życie jest beznadziejne. Bez żadnego ciepła. Bez żadnej miłości. Żyję w ciągłym bólu. Żyję w ciągłej rozpaczy. Moje życie nie ma nic wspólnego z czymś normalnym. Ja tak naprawdę umarłam tylko że funkcjonuję że oddycham i nadal czuję. Z chęcią zamieniłam bym się z kimś swoim życiem. Z każdym. Nawet jeśli tak by się dało to kto by chciał żyć tak jak ja teraz żyję? Nikt. Nikt nie chciałby tak cierpieć. Dlaczego los kopie mnie tak po tyłku? Czy ja kiedyś kogoś skrzywdziłam? Całe życie staram się pomagać innym. Nie potrafię przejść obojętnie koło osoby która potrzebuje mojej pomocy a nikt nie chce się zatrzymać koło mnie. Z jednej strony to dobrze. Niech żyją własnym życiem. Nie potrzebuję zbędnej widowni. Kiedyś ktoś powiedział że wszystko kończy się dobrze a jeśli jest źle to znaczy że to jeszcze nie koniec. I właśnie na to czekam. Na koniec. Na szczęśliwy koniec. Tylko czy koniec nie będzie po prostu końcem wszystkiego? Końcem mojego życia? Bo przecież wtedy nie będę czuła już bólu cierpienia. Nie będę wtedy czuła nic.

***
Rano obudził mnie dzwonek mojego budzika. Niechętnie podniosłam się z łóżka po chwili znów opadając na miękki materac. Nie chciało mi się wstać. A zresztą komu się chce?
 Mój budzik nie dawał za wygraną. Dzwonił nie dając mi znów pogłębić się w swoim śnie. W końcu wstałam z łóżka. Przeciągnęłam się ziewając i podeszłam do swojej szafy. Otworzyłam ją. Stałam chyba z parę minut patrząc na pułki z ubraniami w ogóle się nie ruszając. Nic nie chciało mi się robić. Nigdy nie miałam przecież problemu ze wstaniem rano do pracy a tu proszę. Zawsze musi być ten pierwszy raz. Wyjęłam z szafy granatowe rurki i biały T-shirt po czym zaczęłam zmierzać w stronę łazienki. Wzięłam zimny prysznic który postawił mnie na nogi. Przebrałam się uczesałam i będąc już gotowa przejrzałam się w niewielkim lustrze nad umywalką. Na moim policzku pojawił się siniak. Pomalowałam się aby nie było go widać na moim policzku ale nie pomogło. Posmutniałam. Chodź nie trudno było go zauważać jednak wmawiałam sobie że przecież go nie widać że przecież nikt nic nie zauważy. Z taką nadzieją pomału zeszłam schodami na dół. Nałożyłam buty na nogi i wzięłam torebkę do ręki. W pewnym momencie usłyszałam lekki jęk. Rozszerzyłam oczy i zdziwiona rozejrzałam się dookoła. Weszłam do kuchni. Pusto. Zaczęłam iść w stronę salonu. I będąc już w drzwiach dostrzegłam leżącego na podłodze całkiem pijanego Tom'a a koło niego leżącego na jasnym dywanie jakiegoś bruneta. Nie było jednak Louis'a. Nadal nie mogłam zrozumieć co on tutaj wczoraj robił. Skąd on w ogóle zna kogoś takiego jak Tom? Przecież to ludzie pochodzący z dwóch różnych światów. A może tylko mi się tak wydaje. A może Louis tak naprawdę nie jest taki jak widzą go wszyscy. Może jest kimś innym niż za jakiego się podaje.
 Z moich rozmyśleń przerwał mnie jęk Tom'a który obracał się na drugi bok przytulając brązową poduszkę do swojego torsu. Przewróciłam oczami widząc panujący w pomieszczeniu bałagan i wyszłam z domu. Pogoda była wyjątkowo ładna. Słońce świeciło a lekki wiatr otulał swoim ciepłym powiewem. Chodź często jeżdżę do swojej pracy autobusem to tym razem postanowiłam przejść się pieszo. Miałam dzisiaj wyjątkowo dobry humor sama nie wiem dlaczego. Po prostu chciało mi się uśmiechać. Nie pamiętam już kiedy ostatnio uśmiechałam się bez powodu. To było fajne uczucie.
 Gdy w końcu dotarłam pod duszy budynek w którym pracowałam mój humor lekko się pogorszył. Miałam znów zobaczyć chłopaka który widział jak płaczę wiedział że przez chłopaka w dodatku wie przez którego bo go zna no i jeszcze ten mój siniak na twarzy. Szczerze mogę przyznać że wczorajszy dzień był jednym z moich najgorszych dni w życiu.

***
Uśmiechnęłam się uprzejmie do Katie - dziewczyny która była moją sekretarką i niepewnym krokiem zaczęłam zmierzać w stronę miejsca w którym nagrywaliśmy program. Wzięłam głęboki wdech naciskając na zimną klamkę od drewnianych drzwi. Weszłam do środka. Odwróciłam się niepewnie. W pomieszczeniu nie było nikogo obrucz piątki chłopaków z którymi miałam jeszcze raz zrobić wywiad.
-Ej chłopcy. Piękna przyszła. -usłyszałam głos loczka.
Wszystkie gałki oczne były teraz skierowane na mnie. Zarumieniłam się delikatnie i zaczęłam zmierzać w ich stronę. Przywitałam się ze wszystkimi po czym zasiadłam na białym krześle. Wyjęłam z torebki swój notes po czym otworzyłam na stronie na której były wypisane wszystkie pytania które miałam zdać chłopakom. Niepewnie podniosłam wzrok ze swojego notesu gdy zdałam sobie sprawę że tym razem będę musiała zadać już wszystkie pytania nie omijając ani jednego. Czułam się dość dziwnie gdy Louis po raz kolejny gdy mnie widzi cały czas się na mnie patrzy. Co we mnie jest takiego ciekawego interesującego? Już wolałabym żeby wcale mnie nie zauważał.

***
Zadawałam pytania chłopakom a oni posłusznie na nie odpowiadali. Przez cały czas się wygłupiali co było dość zabawne. Nasz wywiad przedłużył się jednak o godzinę. Louis dalej się na mnie patrzył czasem odrywając ode mnie wzrok gdy których z chłopaków go szturchnął. Ani trochę nie zachowywał się tak jak go opisują. Niby ten zabawny zwariowany a w cale tak nie było. Był zupełnie inny. Cichy spokojny. Wszyscy z chłopców zachowywali się tak jak to o nich mówią piszą tak jak ich opisują i widzą inni tylko nie Louis. Było w nim coś takiego co mnie interesowało. Może to przez to jego zachowanie. Możliwe.
 Gdy w końcu zakończyliśmy nasze dzisiejsze spotkanie pożegnałam się z chłopakami i wyszłam z pomieszczenia. Zmęczona weszłam do swojego biura. Skończyłam już swoją pracę więc postanowiłam że pójdę sobie coś zjeść a dopiero później wrócę do domu. Pożegnałam się z Kate i zaczęłam iść w stronę windy. Czekałam chwilę na nią po czym w końcu przyjechała. Weszłam do środka i nacisnęłam na guzik z liczbą '0'. Miałam dziś wyjątkowo dobry humor który nic nie mogło mi go popsuć.
 Wyszłam z dużego budynku i zaczęłam iść prosto zatłoczonym chodnikiem. Te wszystkie fanki chłopców stały przed naszą firmą i wykrzykiwały chórem 'One Direction'. Ich piski były nie do zniesienia chodź byłam tam tylko przez chwilę. Wyjęłam ze swojej torebki telefon i słuchawki. Białe słuchawki włożyłam do uszu i włączyłam muzykę. Słuchając melodii która głośno brzęczała w moich uszach szłam dalej. Szłam prosto do małej restauracji 'Ofini'. Lubiłam tak chodzi. Była tam cisza spokój miła atmosfera. Lubiłam to miejsce.
 Popchnęłam szklane drzwi i weszłam do środka. Uśmiechem powitałam dziewczynę stojącą za barem i zasiadłam przy wolnym stoliku koło okna. Po chwili koło mnie pojawiła się drobna dziewczyna. Ta sama co stała za ladą. Złożyłam zamówienie a dziewczyna z długimi ciemnymi włosami odeszła uśmiechając się do mnie. Siedziałam i wyglądałam przez duże okno patrząc na przechodniów. Lubiłam patrzeć na ludzi którzy gdzieś zmierzali. Większość z nich miała uśmiechy na twarzy maszerując prosto przed siebie. Każdy z nich skrywał jakąś tajemnicę. Po chwili koło mojego stolika pojawiła się kelnerka z zamówieniem. Postawiła przede mną talerz z naleśnikami które po prostu uwielbiałam i sok w wysokiej szklance z rurką. Przybliżyłam do siebie szklankę z napojem i zaczęłam pić wpatrując się tępo w stół. Nawet nie pamiętam nad czym się tak zamyśliłam.
-Mogę się dosiąść? -z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos jakiegoś mężczyzny.
Podniosłam głowę do góry odstawiając szklankę na bok. Własnym oczom nie wierzyłam. To Louis. Tak często na siebie wpadamy. Zaczynałam już myśleć że robi to specjalnie.
 Chłopak nadal stał przede mną czekając na odpowiedź. Szybko kiwnęłam głową pokazując mu ręką na wolne krzesło na przeciwko mnie. Chłopak usiadł na krześle dziwnie mi się przyglądając. Po chwili koło nas pojawiła się długo włosa dziewczyna. Patrzyła na Louis'a takim wzrokiem jakby chciała go rozebrać oczami jednak Louis wydawał się tego nie zauważyć.
-To samo. -powiedział pokazując na to co wcześniej sobie zamówiłam.
Dziewczyna nadal stała koło nas wlepiając swój wzrok w bruneta. Chłopak w końcu na nią spojrzał a ona w końcu odeszła od naszego stolika. Dziwnie się czułam siedząc twarzą w twarz z Louis'em gdy nikt z nas nic nie mówił. Kompletna cisza. Louis patrzył na mnie nie odrywając od mojej twarzy swoich niebieskich oczu. Dziwnie się czułam. Błądziłam po sali swoim wzrokiem tylko by nie spojrzeć w jego oczy. Gdy w końcu przed chłopakiem długowłosa dziewczyna postawiła zamówienie on przemówił.
-Jesteś dziewczyną Tom'a?
Zdziwiło mnie jego pytanie. Przez chwilę patrzyłam w okno nic nie mówiąc. Nie dlatego nic nie mówiłam go zdziwiły mnie jego słowa tylko ja sama nie znałam odpowiedzi. Nie kochałam go a on ewidentnie nie kochał mnie. Czy mogę powiedzieć że jestem jego dziewczyną a on moim chłopakiem? Nie mogło mi coś takiego przejść przez gardło. Dla mnie był on po prostu osobą z którą mieszkałam pod jednym dachem.
-Jedz. Zaraz ci wystygnie. -powiedział uśmiechając się do mnie brunet.
Posłałam mu blady uśmiech i zabrałam się za jedzenie naleśników. Siedzieliśmy śmiejąc się rozmawiając. Wydawał się być innym chłopakiem niż ten który jest członkiem zespołu One Direction i ten który siedział na kanapie kiedy ja prowadziłam z nim i z jego przyjaciółmi wywiad. Wydawało mi się jakby to były trzy inne osoby. Inne charaktery osobowości. Do gustu przypadła mi ta osoba która siedziała teraz naprzeciwko mnie. Wydawała się być ciepłą miłą osobą. Dawno już kogoś takiego nie poznałam. Chodź była dość wygadana to miała w sobie coś takiego tajemniczego co w nim było naprawdę fajne.

***
-Do zobaczenia. -powiedziałam żegnając się z brunetem.
Chłopak odwzajemnił mój uścisk i uśmiechnął się do mnie.
-Do zobaczenia. -powiedział machając mi na pożegnanie.
Zaproponował że mnie zawiezie do domu ale postawiłam na swoim. Szłam prostą uliczką było już nieco ciemno. Zimny wiatr otulał moje kruche ciało. Przetarłam swoje ramiona. Było mi zimno. Nadal szłam prosto a do domu zostało mi jeszcze dość dużo drogi. W pewnym momencie pożałowałam że nie zgodziłam się na propozycję Louis'a. Droga była już całkiem pusta i nie było widać już żadnej żywej duszy. W pewnym momencie zobaczyłam oślepiające światła które na pewno należały do jakiegoś samochodu. Auto zatrzymało się koło mnie. Zdziwiona zatrzymałam się na chwilę gdy drzwi od samochodu się otworzyły.
-Jesteś pewna że nie chcesz abym cię podwiózł? -usłyszałam głos Louis'a.
Przyjrzałam się lepiej mężczyźnie który stał teraz za mną. Tak to na pewno on. Zimny wiatr znów zawiał a mi zrobiło się jeszcze bardziej zimno niż wcześniej.
-Wejdź. -powiedział otwierając ciemne drzwi od jego samochodu.
Rozejrzałam się dookoła i zaczęłam zmierzać w stronę bruneta.
---------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że wam się podoba. ;) Dziękuję za 22 miłe komentarze. ;)
Jeśli macie jakieś pytania: http://ask.fm/ligusiaaaa

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 2


Zmierzając w stronę pięciu chłopaków czułam się dosyć niepewnie. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść. Było mi wstyd za samą siebie. Jak mogłam  się tak wcześniej zachować. Zapewne wyszłam na jakąś histeryczkę. Co on sobie o mnie pomyśli? Louis – tak ten chłopak na którego wcześniej wpadłam przyglądał mi się z zaciekawieniem. Zapewne mnie rozpoznał a przecież w głębi duszy błagałam by tak nie było. Z całych sił miałam nadzieję że zapomni w ogóle o tej całej sytuacji która wydarzyła się rano.
 Przywitałam się z chłopakami przedstawiając im się. Zasiadając na krześle przed nimi otworzyłam swój notes w którym miałam zapisane wszystkie pytania które miałam zadać chłopakom. Na początku naszego spotkania miałam zrobić z nimi taki wywiad. Chodź było tam dużo pytań do Louisa omijałam je. Postanowiłam że innym razem mu je zadam. Nie chciałam teraz poruszać tematu jego dziewczyny Eleanor. Właśnie o ich związku mieliśmy między innymi mówić w programie. Czując się nieco niezręcznie przez to że chłopak cały czas mi się przyglądał udawałam że tego nie widzę. Sama nie wiedziałam jak się zachować. Mam go przeprosić za moje zachowanie czy może udać że nic takiego nie miało miejsca? W ostateczności wybrałam tą drugą opcję która jak dla mnie była wygodniejsza.
 Po dwu godzinnym siedzeniu razem z chłopakami w jednym pomieszczaniu miałam dość. Każde z nich robiło co chciało tak jakby mnie tu wcale nie było. Powiem szczerze nieco mnie to denerwowało. No i jeszcze Louis. Cały czas się na mnie patrzył jakby czegoś we mnie szukał. Czując się dziwnie znosiłam zachowanie chłopaków. Gdy nareszcie w końcu wracałam do domu miałam nadzieję że nasze kolejne spotkanie które odbędzie się jutro będzie bardziej ‘normalnie’.
 Szybkim krokiem zmierzałam w stronę swojego domu który wcale nie był tak blisko. Od firmy w której pracowałam dzieliło go dosyć dużo. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Chciałam odpocząć po tym całym dniu pracy. Będąc przed drzwiami domu lekko się zdenerwowałam. Co jeśli Tom wcześniej wrócił? W domu będzie niezły sajgon a miałam już dość tych ciągłych awantur. Wyjęłam ze swojej torebki klucz i wsadziłam go do zamka. Niepewnie weszłam do domu. Rozejrzałam się dookoła. Na moje szczęśnie pusto. Nie ma go w domu. Zdjęłam z nóg białe vansy i poszłam w stronę kuchni. Byłam bardzo głodna więc postanowiłam że coś sobie ugotuję. Ze względu na to że nic w lodówce nie było w ostateczności zdecydowałam się na to że zamówię sobie pizze. Jakieś 15 minut później siedziałam już w swoim pokoju na łóżku zajadając pizze i oglądając jakieś romansidło. Chodź  nie lubię takich filmów bo nie wierzę w miłość to jednak skusiłam się na to żeby jednak obejrzeć. W pewnym momencie usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Wystraszona wstałam z łóżka i wyłączyłam TV. Siedziałam w pokoju w kompletnej ciszy chyba z jakąś godzinę. Nic z dołu nie było słychać. Może Tom wszedł i wyszedł z domu. Chcąc dowiedzieć się czy jest w domu postanowiłam że zejdę na dół. Dość zdenerwowana po cichu schodziłam drewnianymi schodami. Nagle usłyszałam głos Toma i jakiegoś chłopaka. Najprawdopodobniej oglądali w salonie mecz. Odwróciłam się wiedząc że gdy ktoś przychodzi do Toma mam siedzieć cicho w pokoju przez przypadek na kogoś wpadłam powalając i siebie i tą osobę na podłogę. Lekko zdziwiona spojrzałam na chłopaka który leżał teraz koło mnie. Własnym oczom nie wierzyłam to był Louis. Nie rozumiałam co on tu robi. Szybko wstałam z podłogi. Chłopak zrobił to samo. Tak jak ja zdziwiony patrzył na mnie z zaciekawieniem. Nie wiedząc jak się teraz zachować stałam jak słup w ogóle się nie ruszając. W pewnym momencie drzwi od salonu się otworzyły i wyszedł z nich Tom z puszką piwa w ręku. Podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Strasznie śmierdziało od niego alkoholem.
-Widzę że się już poznaliście. –powiedział pijany. –Molly kochanie idź do siebie na górę. –powiedział i znikł gdzieś w drzwiach kuchni.
Louis zdziwiony wytrzeszczając oczy nie mógł najwyraźniej uwierzyć w to co widzi. Zresztą ja także. Przecież ktoś taki jak on chyba raczej nie powinien być w moim domu.
--------------------------------------------------------------------------------------
Ojej tak wiem rozdział jest bardzo krótki za co was wszystkich przepraszam. Było mi dość trudno napisać ten drugi rozdział ale dałam radę i go napisałam. Opinie na temat tego rozdziału zostawiam wam. :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
+ Lajkujcie: https://www.facebook.com/MagiaZawartaWSlowach?ref=hl

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 1


Rano obudziły mnie krzyki Toma. Niechętnie otworzyłam oczy. No tak znów dzień zaczynający się od kłótni. Przywykłam już do tego. Prawie zawsze rano Tom krzyczy na mnie z pretensjami o byle co. Chodź często próbując zapobiec kolejnej awanturze po prostu nie wytrzymywałam i wybuchałam swoimi emocjami czasem mówiąc więcej niż bym chciała. Wtedy dopiero zaczyna się awantura. Czasem więcej powiem a Tom pokazuje kto tu rządzi.
 Wstałam z łóżka i skierowałam się prosto do łazienki robiąc wszystkie poranne czynności. Nałożyłam na siebie niebieskie rurki białą koszulę i niebieską marynarkę. Włosy rozpuściłam i pomalowałam się delikatnie. Gdy byłam już całkiem gotowa wzięłam głęboki wdech po woli wypuszczając powietrze. Byłam pewna co do kolejnej kłótni. Tom tak szybko nie odpuszcza. Musi się na kogoś wydrzeć wyżyć by później być jak to mówią jego koledzy ‘super gościem’. No i właśnie w tym się zakochałam. W ‘super facecie’ który wydawał się być bez wad. Jednak jak już się przyzwyczaiłam często się mylę i popełniam błędy. Uciekając z domu chciałam wszystko zacząć na nowo. Być w końcu szczęśliwa. Gdy poznałam Toma wydawało mi się że tylko z nim mogę być w pełni szczęśliwa. Wydawało mi się że z Tomem mogę wszystko. Wydawało mi się że będąc z nim żadne smutki mi nie grożą. Pomyliłam się. Gdy z nim zamieszkałam zdałam sobie sprawę jak bardzo. Chodź chciałam uciec i zostawić go on był sprytniejszy i nie pozwolił mi na to. Teraz już wiem że jestem skazana na niego do końca swojego życia.
 Zeszłam na dół do kuchni gdzie na krześle siedział Tom. Z lekkim strachem zatrzymałam się stojąc teraz w drzwiach. Gdy tylko chłopak mnie zobaczył zrobił tą swoją wściekłą minę. Patrzyłam na niego czekając aż wybuchnie. Mieszkając z nim już rok dobrze znałam jego miny zachowanie. Po prostu znałam go perfekcyjnie. Chłopak wstał  z miejsca podnosząc leżącą na stole białą koszulę.
-Możesz mi powiedzieć dlaczego mi jej nie wyprasowałaś? –krzyknął na mnie pokazując na koszulę.
Popatrzyłam dziwnie na niego. Przecież wczoraj ją prasowałam.
-Ale ja ją prasowałam... –zaczęłam się tłumaczyć jednak chłopak mi przerwał.
-Wezmę inną. Gdy przyjdę do domu ma być czysto. Cały dom ma się błyszczeć! –krzyknął wychodząc z kuchni.
-A gdy wrócę jeszcze sobie porozmawiamy. –dodał będąc już na schodach prowadzących na piętro.
Westchnęłam ciężko podnosząc z podłogi rzuconą przez Toma koszulę.
 Brązowo-biała kuchnia była naprawdę duża. Było to jedno z moich ulubionych miejsc w domu bo kochałam gotować. Było to takie moje drugie życie odciągające mnie od tego mojego ciągłego bólu który tak często odczuwałam nie licząc swojej pracy. Jestem prezenterką w programie „Star” Szczerze mówiąc to kocham swoją pracę. Poznaję przez nią wiele ludzi odciąga mnie ona od mojego beznadziejnego życia i sprawia że na mojej twarzy mimo wszystko pojawia się uśmiech.
 Z moich rozmyślań wyrwał mnie krzyk Toma. Aż podskoczyłam. Nie minęła minuta a zły chłopak stał już w drzwiach kuchni.
-Możesz mi powiedzieć jakim prawem używałaś mojego laptopa? –krzyknął.
Przestraszona wstałam z krzesła. Przyznam szczerze korzystałam z jego laptopa wcześniej nie pytając się o jego zdanie. Jednak nie myślałam że będzie o to aż tak bardzo zły. Laptop był mi bardzo potrzeby do pracy. Sama właściwie nie wiem czemu nie użyłam swojego. Cóż teraz jest już za późno. Stałam próbując nie patrzeć na wściekłego Toma. Chłopak żywym krokiem podszedł do mnie łapiąc mnie za nadgarstek. Jego silna ręka trzymała tak mocno moją że aż syknęła z bólu. Mimowolnie spojrzałam w jego oczy. Było widać w nich tylko wściekłość złość.
-Przepraszam. –powiedziałam próbując wyślizgnąć rękę z jego uścisku.
-To tylko słowa. –powiedział nadal zły. –Za karę będziesz musiała oddać mi swój. –powiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
Spojrzałam na niego błagalne.
-Nie możesz mi go zabrać. –powiedziałam gdy w końcu wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
-Mogę i to zrobię. –powiedział uśmiechając się.
Stałam opierając się o blat stołu.
-Nie możesz.
Chłopak zaśmiał się. Chwilę później nie było już go w pomieszczeniu. Przestraszyłam się bo chłopak może zrobić wszystko. Niepewnym krokiem wyszłam z kuchni. Będąc w korytarzu dostrzegłam idącego w moją stronę Toma. Po chwili dostrzegłam w jego ręce mój czarny laptop. Brunet podszedł do mnie uśmiechając się szyderczo. Bałam się co może zrobić.
-Widzisz mała ja tu żądzę i będę robić co chcę. –powiedział będąc bardzo blisko mnie.
Uśmiechnął się do mnie i zrobił krok w tył. Spojrzałam dziwnie na niego. Chłopak podniósł do góry mojego laptopa po chwili rzucając nim o podłogę. W moich oczach pojawiły się łzy. Były tam zapisane rzeczy które były mi bardzo potrzebne. Miałam tam wszystko.
-Jak mogłeś?! –krzyknęłam ze łzami w oczach.
Chłopak uśmiechnięty wzruszył ramionami.
-Posprzątaj to! –krzyknął z poważną miną pokazując na pozostałości po laptopie.
-Nie. Nie zrobię tego! –krzyknęłam zła.
-Zrobisz!
-Nie!
-Właśnie że tak!
-Nie! –krzyknęłam mając już dość tego wszystkiego.
Chłopak podszedł do mnie i uderzył mnie w twarz. Złapałam się za bolący policzek i spojrzałam na niego. Był z tego bardzo ucieszony. W moich oczach pojawiły się łzy. Miałam dość. Jak on mógł mnie w ogóle uderzyć?! Chodź nie  był to pierwszy raz to i tak czułam się tak jakbym tego się kompletnie nie spodziewała.
-Posprzątaj to! –krzyknął zły brunet.
Spojrzałam na niego dalej mając łzy w oczach. Chodź chciało mi się ryczeć i wyć to z całych sił próbowałam zahamować swoją słabość. Nie chciałam dawać mu żadnej satysfakcji.
 Kiwnęłam przecząco głową. Nie będę robić tego co on mi każe. Kim ja jestem? Jakąś szmatą którą się pomiata?! Miałam go już kompletnie dość. Chodź wiedziałam że chłopak zawsze postawia na swoim to i tak próbowałam nie dać się złamać i być silna.
 Jego brązowe oczy były przepełnione złością. Przybliżył się do mnie i uderzył mnie tym razem w drugi policzek. Teraz już nie mogłam tego wytrzymać. Nie jestem na tyle silną osobą. Wybiegłam z domu cała zapłakana po drodze zabierając swoją torebkę. Biegłam przed siebie nie zważając na krzyki Toma. Miałam już go dość. Kompletnie dość. Nie pozwolę siebie tak traktować. Nie ma prawa mnie bić. Byłam wściekła ale tak naprawdę to w pewnym sensie na siebie. Niby dlaczego jeszcze od niego nie uciekłam chodź miałam już tyle okazji? Mogłam już dawno się mu postawić nie dawać tej satysfakcji za każdym razem gdy sprawia że z moich oczu spływają łzy. Nie po to uciekałam z domu od ojca który w pewnym sensie był taki jak Tom. Nie po to chciałam zacząć nowe lepsze życie by wszystko było takie same jak wcześniej. Chciałabym chodź przez chwilę być szczęśliwa. Co ja takiego zrobiłam że zawsze muszę tak cierpieć? Co ja takiego zrobiłam że nigdy w życiu nie mogę być szczęśliwa?
 Biegnąc przed siebie kompletnie nie widziałam drogi przez moje zapłakane oczy. Nie przejmowałam się tym za bardzo bo dodrze wiedziałam  dokąd zmierzam. Prosto w stronę firmy w której pracuję. Biegnąc przed siebie i dławiąc się łzami w pewnym momencie na kogoś wpadłam powalając i siebie i tą osobę na ziemię.
-Bardzo przepraszam. –powiedziałam wstając z ziemi.
Chłopak wstał i spojrzał na mnie jednak ja nie widziałam za bardzo jak wygląda przez swoje zaszklone oczy. Wiedząc że chłopak mi się przygląda szybko zaczęłam wycierać swoją twarz z łez. Nie chciałam robić zbędnego zamieszania. Nie chciałam by ktoś głupio pytał się co mi się stało. Czemu płaczę.
-Płaczesz? –zapytał chłopak patrząc na mnie z troską. Z troską która była mi obca.
Dopiero teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Był to nie wiele starszy ode mnie brunet z pięknymi niebieskimi oczami przez które przez chwilę się zatrąciłam.
-To przez chłopaka? –zapytał gdy przez dłuższą chwilę nikt z nas nic nie mówił.
Smutna spuściłam głowę w dół wpatrując się w swoje buty. Nic nie odpowiedziałam.
-On nie jest tego wart. –mówił dalej chłopak.
Zła spojrzałam na niego.
-Nic nie wiesz. –krzyknęłam i zaczęłam biec przed siebie zostawiając za sobą zdziwionego bruneta.
Właściwie to było mi go szkoda. Nie powinnam na niego tak naskakiwać. Przecież on nic mi nie zrobił a ja się po prostu na niego wydarłam. Przecież chciał mi tylko pomóc a ja... a ja po prostu zachowałam się fatalnie. Było mi wstyd.
 Wchodząc do dosyć dużego budynku w którym pracowałam od razu poszłam w stronę łazienki. Ogarnęłam się jakoś by nie było widać że płakałam. Pudrem zakryłam czerwony ślad pod swoim okiem który był stworzony przez skutek uderzenia przez Toma. Zapewne zostanie po tym ślad na dość długi czas. Gdy wyglądałam już normalnie jak to przystało na zwykłego człowieka wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę windy. Dziś miałam spotkać się z jakimiś gwiazdami którzy mają być moim gościem w kolejnym programie. Chodź występ jest na żywo to i tak przed nim mamy dość dużo prób by wszystko wyszło dobrze. Kolejnym moim gościem miała być jakaś piątka chłopaków. Już nawet nie pamiętam nazwy ich zespołu bo szybko wyleciała mi z głowy. Właściwie to nie za bardzo lubię te całe ‘gwiazdy’ są jak dla mnie zbyt sztuczne. Zbyt często takie nie prawdziwe. Udają kogoś kim nie są. Oczywiście nie wszyscy tacy są. Poznałam w swoim życiu wiele gwiazd i naprawdę niektórzy są wspaniałymi ludźmi z którymi naprawdę zaprzyjaźniłam się. Niestety ale nasz kontakt urwał się. Nie jest mi z tego powodu jakoś bardzo smutno. Wiem że w swoim życiu poznaje się wiele ludzi. Niektórzy przychodzą a później odchodzą z naszego życia. Taka jest kolej rzeczy. Cieszę się że mogłam ich poznać mimo wszystko. Każdy z tych ludzi czegoś mnie nauczył. Nawet wtedy gdy nie przypadli mi do gustu i można powiedzieć po prostu ich nie lubiłam. Mimo wszystko czegoś mnie nauczyli i za to im bardzo dziękuję.
 Wychodząc z windy żywym krokiem zmierzałam w stronę swojej sekretarki. Dziewczyna z ciemnymi włosami do ramion była dla mnie jak przyjaciółka. Zawsze gdy ją widziałam na mojej twarzy był uśmiech. Nawet wtedy gdy nie miałam żadnego powodu do uśmiechu. Po prostu zawsze mogłam na nią liczyć.
 Uśmiechnęłam się do radosnej dziewczyny która była otoczona masą papierów.
-Kiedy przychodzi ten zespół? –zapytałam odbierając od dziewczyny kawę którą mi podała.
-Już są. –powiedziała i pokazała na salę gdzie nagrywaliśmy program.
Westchnęłam ciężko po czym zaczęłam zmierzać w stronę pomieszczania. Żywym ruchem nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Rozejrzałam się dookoła. Własnym oczom nie wierzyłam gdy siedzącego na kremowej kanapie dostrzegłam tego samego chłopaka na którego wcześniej wpadłam biegnąc cała zapłakana. Przeklęłam pod nosem gdy zdałam sobie sprawę że jest on jednym z pięciu członków jakże sławnego zespołu One Direction. Jak mogłam go nie rozpoznać? Przecież jeszcze nie dawno czytałam o nich w Internecie i dowiedziałam się naprawdę interesujących rzeczy. Z własnej głupoty odruchowo uderzyłam się w czoło swoją prawą ręką.
----------------------------------------------------------------------------------
Co myślicie o tym rozdziale? mam nadzieję że nie jest on aż tak strasznie masakryczny jak mi się wydaje. Z resztą ja nigdy nie jestem w pełni zadowolona z tego co napisałam. 
Mam do was pewną prośbę. Jeśli przeczytaliście to skomentujcie. Dla mnie to jest naprawdę ważne i dużo znaczy a dla was to tylko parę sekund. Naprawdę proszę. :) 

niedziela, 21 kwietnia 2013

Prolog.


Jej brązowe lekko kręcone włosy opadały jej na ramiona. Idąc powolnym krokiem rozmyślała nad swoim życiem. Miała już dość. Zaczynała czuć że jej istnienie nie ma żadnego sensu. Chciała chodź przez chwilę być szczęśliwa. Chciała żyć normalnie bez tego całego bólu który odczuwała każdego dnia. Mieszkając z chłopakiem do którego już nic nie czuła którego już nie kochała strasznie cierpiała. Ich relacje opierały się tylko na kłótniach awanturach. Już wiele razy została przez niego uderzona. Chodź chciała uciec. Chodź chciała zostawić to wszystko nie mogła bo ON jej na to nie pozwalał. Czuła się jakby była uwięziona w klatce. Czuła się wykorzystywana. Czuła że to wszystko nie ma już żadnego sensu. Chciała żyć inaczej. Chciała być szczęśliwa.
 Cała mokra od padającego deszczu usiadła na mokrym krawężniku. Podkuliła kolana i zaczęła płakać. Miała dość. Miała dość już swojego życia. Ludzie przechodzący koło niej patrzyli na nią dziwnie. Patrzyli na nią tak jakby za chwilę chcieli ją osądzić ocenić. Jednak nikt nie zastawiał się co ona tak naprawdę czuła. Nikt nie zastanawiał się jakie uczucia może kryć. Nikt nie zastanawiał się jak bardzo cierpiała.
--------------------------------------------------------------
Sądzę że prolog mi nie wyszedł i mam nadzieję że rozdziały będą lepsze.  

Obserwatorzy