poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 16

Wlałam do filiżanki kawy i usiadłam na wolnym krześle, w kuchni. Wciąż nie mogłam uwierzyć w słowa Harry’ego. Po pierwsze skąd on to wszystko wie, a po drugie jakim prawem mnie szantażuje? Był pewien, że się zgodzę. Tylko skąd ta pewność? Mogłam równie dobrze się nie zgodzić. Dlaczego to zrobiłam? Czy tylko dlatego, że nie chciałam aby moja mała tajemnica wyszła na światło dzienne? Chyba był tego jeden, dość duży powód... zależało mi na Louis’ie i nie mogłam pozwolić aby czegokolwiek się dowiedział. Znienawidziłby mnie. Usunąłby mnie ze swojego życia. Raz na zawsze. To bolało by jeszcze bardziej. Lepiej odejść pierwszemu, wiedzą, że nie możemy, lub nie damy rady zatrzymać ludzi na których nam zależy. Widzieć jak odchodzą... to strasznie boli.
 Z każdą sekundą zaczynałam rozumieć, że coś czuję do Louis’a. Bałam się tylko jednego. Co jeśli go kocham? Zranię nie tylko jego, ale i siebie. Wiedziałam co muszę zrobić. Trzy rzeczy które powiedział mi Harry, te trzy punkty, utkwiły mi w pamięci i powtarzały się bez końca. To było takie trudne. Wiedziałam, że go zranię. Chyba nawet nadawałam się tylko do tego.
 Pogrążona w własnych myślach, kompletnie zapomniałam o tym, że za niedługo powinien wrócić John. Prawdę mówiąc, już dawno się z nim nie widziałam, chodź mieszkamy pod jednym dachem. Kiedy ja byłam w domu, jego nie było, a kiedy on był, nie było mnie. Omijaliśmy się wzajemnie i pewnie gdyby tak było dłużej, w końcu każdy z nas zapomniałby o tym, że nie mieszka tu sam. I właśnie w tym momencie przypomniało mi się o tym, że nie powinnam dłużej siedzieć na głowie u John’a. Ale czy to ma w ogóle jakiś sens, skoro za siedem dni mam zostawić to wszystko i zapomnieć o wszystkim co mi się do tej pory przydarzyło?  Niepotrzebne było kupowanie mieszkania na tydzień. To byłoby kompletnie bez sensu. Może John jeszcze wytrzyma ze mną te parę dni? Uśmiechnęłam się w duchu na tą myśl. John wytrzymałby ze mną o wiele więcej dni, co mi sam powiedział. Był prawdziwym przyjacielem i wiedziałam, że bez względu na wszystko mogę na niego liczyć.
 Usłyszałam jak drzwi od domu się otwierają, a po chwili w drzwiach kuchni ujrzałam John’a. Wyglądał na lekko zaskoczonego moim widokiem.
-O Molly, cześć! –powiedział, przyjaźnie się do mnie uśmiechając.
-Hej. –odparłam.
Chłopak podszedł do lodówki i wyjął z niej karton z sokiem pomarańczowym. Wyjął z górnej szafki szklankę i wlał do niej zawartość kartonu.
-Co tam u ciebie słychać? –zapytał radośnie, biorąc łyk soku.
-W porządku. –skłamałam.
Wcale nie było w porządku. Było fatalnie, beznadziejnie. Wszystko się waliło. Gdyby John dowiedział się co miałam zrobić, na pewno uważałby mnie za idiotkę i absolutnie nie chciałby się ze mną przyjaźnić. Nikt by nie chciał.
-Coś widzę, że nie za bardzo. –odparł, podchodząc do mnie i zasiadając na krześle, naprzeciwko mnie.
Tak bardzo chciałam opowiedzieć mu o wczorajszym dniu, o dzisiejszym poranku. Potrzebowałam komuś to powiedzieć, ale nie potrafiłam. Byłam nikim. A przynajmniej kimś takim będę, po tym wszystkim co zrobię.
-Jest naprawdę okej John, dzięki. –powiedziałam wymuszając uśmiech na twarzy. –Muszę już iść spać. Jest późno. –dodałam wstając z krzesła.
-Okej. Dobranoc. –powiedział, uśmiechając się do mnie.
-Dobranoc. –odpowiedziałam, wychodząc z kuchni.
***
-następny dzień-

Mimo wszystko musiałabym komuś o tym wszystkim opowiedzieć. Gdybym nadal dusiła to w sobie... mogłabym sama nie dać rady. To wszystko mnie przerastało. Byłam bezsilna, bezradna. Wszystkie emocje były we mnie skryte, a ja nie wiedziałam komu i jak to komuś opowiedzieć. Poddałam się, wiedząc że nie mogę tego dłużej w sobie dusić.
 Powiedziałam Kayli. Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca. Bałam się jej reakcji. Bałam się tego co powie. Bałam się, że mnie nie zrozumie. Jednak ona całkowicie mnie zrozumiała, a przynajmniej próbowała i się jej udało. Zaczęła mi na początku tłumaczyć, że powinnam opowiedzieć o tym Louis’ie. Zaczęłam protestować. Byłam w pewnym sensie wściekła. Nie chciałam absolutnie dopuścić do siebie takiej myśli. Nie mogłam o niczym powiedzieć ani słowa Louis’owi.  On nie mógł się dowiedzieć niczego. Gdyby wiedział co powiedział mi Harry, w końcu dowiedziałby się o mojej tajemnicy, o której nie mam zielonego pojęcia jak dowiedział się Harry. Ten chłopak nie mógł tak po prostu usłyszeć tego. Musiał dowiedzieć się od kogoś... od kogoś takiego jak Tom.
 Kayla w końcu się poddała i powiedziała abym się nie martwiła, że zawsze ze mną będzie, nawet wtedy gdyby wszystko zaczęło się walić, a ona nie miałaby mi jak pomóc. Była więcej niż najlepszą przyjaciółką, była jak anioł stąpający po ziemi. Takich ludzi jak ona jest naprawdę niewiele. Nie! Stop. Oczywiście John także jest wspaniałym przyjacielem, ale nie miałam gwarancji, że zareaguje tak jak Kayla. Ona na pewno rozumie mnie lepiej, niż on by się starał. Postanowiłam, że kiedyś mu o tym wszystkim powiem. Musi wiedzieć, albo po prostu to jak czułabym się lepiej, gdyby wiedział.
 Przetarłam mokrą ściereczką okrągły stolik i podeszłam do Kayli. Dziewczyna siedziała na krześle i pisała coś na swoim telefonie. Tak była tym pochłonięta, że nawet nie zauważyła, że się jej przyglądam. Odchrząknęłam, a Kayla podskoczyła na krześle.
-Zapraszam do pracy. –powiedziałam, udając głos szefa.
Niby facet był w porządku, ale był strasznie wymagający.
 Kayla zaśmiała się. W kawiarni nie było już nikogo. Mogłyśmy spokojnie sobie usiąść i odpocząć. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu i przeniosłam na niego wzrok. Na wyświetlaczu pojawił mi się napis ‘Louis’. Zawahałam się. Nie wiedziałam czy odebrać, ale wiedziałam jedno- Musiałam. Musiałam odebrać bo musiałam zrobić to co kazał mi Harry. W pewnym sensie podziwiałam samą siebie. Tak bardzo się go słuchałam. Robiłam wszystko co mi kazał bo miał coś na mnie, przez moment przeszła mnie myśl, że może nie musiałabym tego wszystkiego robić, gdybym ja też coś na niego miała. Szybko jednak wyrzuciłam tą myśl z głowy. Nie będę taka jak on! Nigdy!
 Odebrałam telefon, przykładając go do ucha.
-Halo? –zapytałam niepewnie.
-Cześć Molly! Co u ciebie słychać? –usłyszałam radosny głos Louis’a.
-Cześć Louis. Wszystko w porządku, a u ciebie?
-Tak samo. Pomyślałem, że może poszłabyś dzisiaj ze mną na kolacje?
-Yy, tak chętnie.
-W takim razie będę u ciebie o siódmej. Do zobaczenia. –powiedział i się rozłączył.
Pewnie cieszyłabym się kolejnym spotkaniem z Louis’em, ale nie tym razem . W pewnym sensie wolałabym go już nie wiedzieć.
***
Nałożyłam na siebie swoją ulubioną czarną sukienkę i wysokie czarne szpilki. Włosy rozpuściłam i delikatnie się pomalowałam. Stanęłam na przeciwko swojego dużego lustra, w pokoju i przejrzałam się w nim. Wyglądałam naprawdę dobrze, nawet więcej niż dobrze. Jednak niestety, wcale się tak nie czułam. Postanowiłam sobie, że zapomnę o tym wszystkim i będę zachowywała się jakby nic się nie stało. Nie mogłam pozwolić aby to wszystko całkowicie mnie pochłonęło i zaczęło wyniszczać mnie od środka. Dam radę chodź by nie wiem co się stało. Jestem na tyle silna, by przetrwać ten czas w stu procentach jako ja, a nie ktoś inny.
 Usłyszałam dzwonek do drzwi. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i zaczęłam iść w stronę drzwi. John'a jeszcze nie było, co mnie trochę zdziwiło. Zwykle bywał o tej porze w domu, a może tylko tak mi się wydawało?
 Wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powoli powietrze. Nacisnęłam prawdę ręką na klamkę od drzwi i je powoli otworzyłam. Przede mną stał Louis, z uśmiechem na twarzy. W ręce trzymał czerwoną różę, którą podał mi do ręki. Chwyciłam ją, delikatnie się rumieniąc.
-Wejdź. -powiedziałam, otwierając szerzej drzwi.
Chłopak wszedł do środka i rozejrzał się dookoła.
-Zaraz wrócę. -powiedziałam, zmierzając w stronę kuchni.
Chodziło mi raczej o to, żeby na mnie poczekał, jednak ten poszedł za mną. Stanął, opierając się o framugę drzwi. Uważnie przyglądał się każdego mojego ruchu, gdy ja wlewałam wodę do wysokiego wazonu.
-Chcesz się napić? -zapytałam niepewnie, ostrożnie stawiając wazon na stole.
-Nie dziękuję. Napijemy się czegoś w restauracji. -odpowiedział.
-Ach tak. -odparłam
Zaczęłam iść w stronę drzwi wyjściowych, a Louis szedł za mną. Nadal uważnie mi się przyglądał, co powiem szczerze, zaczynało mnie już denerwować. Nie jestem jakąś małpą w zoo, na wystawie.
-Panie przodem. -powiedział, gdy chciałam przepuścić go pierwszego przez drzwi.
Przewróciłam oczami i wyszłam pierwsza.
-----------------------------------------------------------------------------
Tak, możliwe, że rozdział jest nudny, ale mam nadzieję, że aż tak bardzo was nie zanudziłam. Chciałam powiedzieć, że kolejny rozdział powinien pojawić się dopiero za dwa tygodnie. Niestety jadę na kolonie. O wszystko możecie pytać TUTAJ  (Ps. pytania do głównych bohaterów też możecie zadawać)

7 komentarzy:

  1. Boskie :) mam nadzieje, że ona nie zostawi Louisa. Czekam na rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie gadaj głupot, że rozdział jest nudny bo jest świetny! Louis jaki romantyk. Lolly <3. Jestem ciekawa jaką tajemnice skrywa Molly.
    Nie możesz rozdzielić Lolly. Przecież Lou się załamie.
    No nic. Trzeba dzielnie czekać 2 tygodnie na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest cudowny. Dobrze, że ma wsparcie od strony przyjaciółki. Ale ja nie wiem jak to będzie z Louisem. Boję się najgorszego. Nadal nienawidzę Harrego! Kocham cię i wyczekam 2 tygodnie.... Dziekuje za miły komentarz.
    Jak znajdziesz czas proszę skomentuj tego bloga bo chcę go wydać jako książkę:
    ostatni-wdech.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział. w ogóle nie jest nudny więc nie pisz głupot. Louis zaprosił Molly na kolację do restauracji, mam nadzieję, że coś z tego będzie. Pasują do siebie, a dziewczyna potrzebuje w chłopaku oparcia, które Lou może jej dać. Weny życzę i miłego wyjazdu :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest dobry.
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    P.S Życzę przyjemnego wypoczynku na koloni.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy