-Molly, wstawaj! -usłyszałam głos John'a, zza drzwi.
Przewróciłam się na drugi bok i przykryłam głowę poduszką. Ja chciałam spać.
-Molly, wstawaj! Spóźnisz się do pracy! -chłopak nadal krzyczał.
Próbowałam nie zwracać uwagi na jego krzyki i ponownie zapaść w głęboki sen. Prawie całą noc nie spałam. Chłopak jednak nie dawał za wygraną i wszedł do pokoju ściągając ze mnie kołdrę. Od razu uderzyło w moje drobne ciało, zimne powietrze. Nie poddając się, skuliłam się i przycisnęłam głowę do poduszki.
-Musisz iść do pracy. -powiedział spokojnie.
-Nie. Ja nie chcę. -odparłam jak pięcioletnie dziecko.
Chciałam tylko zostać w ciepłym łóżku i nigdzie się stąd nie ruszać.
-Molly.. -zaczął zły, jednak przerwałam mu podnosząc ręce w obronie.
Poddałam się. Dobrze wiedziałam, że muszę już wstawać.
***
To był chyba najnudniejszy dzień w moim życiu. Nadal strasznie chciało mi się spać. Chodziłam od jednego stolika do drugiego. Byłam strasznie zmęczona. Aaron najwyraźniej to zauważył, ale przymknął na to oko. Wyglądałam tego dnia, jakbym całą noc nie spała, będąc na jakiejś imprezie.Wracałam już do domu, po całym ciężkim dniu w pracy, gdy przechodząc przez ciemną uliczkę dostrzegłam auto, które byłam pewna, że należało do Louis'a. Tylko co on tutaj mógł robić? To nie była dzielnica... odpowiednia dla niego? Może w pewnym sensie. Raczej chodziło mi o to, że to miejsce było mroczne. Błąkało się tu pełno zbirów, a na samo pomyślenie o tym miejscu, miałam ciarki na ciele. Więc, co tu mógł robić Louis? Moja ciekawość wzięła górę i zaczynałam się rozglądać, zastanawiając się gdzie mógł teraz być. W pewnym momencie usłyszałam ostrą kłótnię. Obróciłam się w okół własnej osi. Nigdzie nie widziałam skąd pochodzą te odgłosy. Zastygłam, widząc dwójkę bijących się mężczyzn. Przyjrzałam im się bliżej... Co się tutaj dzieje?
-Jeszcze się zobaczymy. -odparł, jeden mężczyzna i odszedł od tego drugiego, który akurat zwijał się z bólu.
Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Uciec? Schować się? Brunet zbliżał się, a z każdym krokiem był coraz bliżej mnie. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Dlaczego? Dlaczego w takim momencie jak ten, nie mogłam zachowywać się racjonalnie?
Gdy chłopak mnie zauważył, zatrzymał się na chwilę, zdziwiony. Najwyraźniej nie mógł uwierzyć w to, że mnie widzi. Zresztą ja także. To był zdecydowanie dziwny i nieodpowiedni moment.
-Molly? Co ty tu robisz? -zapytał.
Nawet nie zauważyłam kiedy się zbliżył. Był tak blisko mnie, a ja nadal nie potrafiłam się poruszyć.
-J-ja przechodziłam, wracałam z pracy i... -nie dokończyłam.
Chłopak kiwnął głową rozumiejąc, po czym wyjął z kieszeni swoich spodni kluczyki od auta.
-Chodź. -powiedział otwierając drzwi.
Przygryzłam dolną wargę, rozważając wszystkie za i przeciw. Nie byłam pewna co do tego, czy powinnam wsiadać do jego samochodu. Jeszcze przed paroma minutami byłam świadkiem, dość poważnej bójki między nim a jakimś mężczyzną. Mimo wszystko jednak mu ufałam.... jak nikomu innemu. Skąd to się bierze?
Weszłam do środka i zapięłam pasy. Uważnie przyglądałam się, jak chłopak robi to samo co ja. Ruszyliśmy, jadąc w kompletnie nie znane mi miejsce. Próbowałam nic nie mówić, nie zadając zbędnych pytań, a może po prostu nie chciałam wiedzieć? Nie chciałam wiedzieć gdzie jedziemy?
Wydawało się, że trwało to już dość sporo czasu. Może jakąś godzinę, pół? Gdzieś około tego. Nie wytrzymując już tej ciszy odezwałam się.
-Gdzie jedziemy?
Gdy chłopak nie odzywał się przez dość długi czas, ignorując moje pytanie, lekko się zdenerwowałam.
-Louis...
Brunet odwrócił się w moją stronę, patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
-O co chodzi?
-Gdzie jedziemy? -zapytałam ponownie.
-Ugh, więc, chciałem ci coś pokazać. -odparł, wpatrując się uważnie w jezdnię.
-Co takiego? -zapytałam znów, ciekawa.
-Zobaczysz.
-Ale, Louis..
-Zobaczysz.
Nie mogłam wytrzymać. Byłam bardzo ciekawa. Siedzenie tak długi czas nic nie robiąc, zaczynało być strasznie męczące. Chciałam o coś zapytać, ale jakoś nie zebrałam się na odwagę, by przerwać panującą między nami ciszę. Byłam strasznie ciekawa o co chodziło, gdy się bił z tamtym mężczyzną.
Zaczynałam się wiercić. Przygryzłam wargę, wpatrując się uważnie w chłopaka. Powinnam zapytać, czy nie? Powinnam, czy nie? Zaczęłam uważnie rozważać wszystkie za i przeciw. Chodź byłam pewna, że nie powinnam wtrącać się w jego sprawy, to słowa wyszły z moich ust niekontrolowanie.
-O co poszło z tamtym mężczyzną?
Skrzywiłam się na samą myśl, jak to głupio zabrzmiało. Odwróciłam się w stronę okna z nadzieją, że chłopak zignoruje moje pytanie, tak jakbym wcale się nie odzywała.
-Biznes. -odpowiedział krótko.
Potrząsnęłam głową. Ugryzłam się w język, przed zadaniem kolejnego pytania. Nadal nic z tego nie rozumiałam. Biznes?
Nadal panowała między nami cisza. Nie wiedziałam jak ją przerwać, a bardzo chciałam. Niepewnie spojrzałam w stronę radia. Może Louis nie będzie miał nic przeciwko jeśli je włączę? Zaryzykowałam i je włączyłam. Ucieszona, że cisza została czymś zagłuszona, nawet jeśli chodziło tu o zwykłe radio, usiadłam wygodnie. Chłopak spojrzał na mnie, po chwili znów odwracając wzrok w stronę jezdni. Gdy piosenka się zakończyła, po niej puścili piosenką One Direction. Świetne wyczucie czas. Nie ma co. Louis gdy tylko ją usłyszał, zacisnął szczękę i wyłączył radio. Chodź czułam się dziwnie słuchając jego i jego całego zespołu, przy nim, to włączyłam z powrotem radio. Chłopak spojrzał na mnie zły i po chwili znów je wyłączył. Zła, już miałam znów je włączać, gdy chłopak spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Molly...
-Okej, okej. -odparłam, podnosząc ręce w obronie. -Dlaczego nie chcesz słuchać swoich piosenek? -zapytałam, po pewnym czasie.
-Bo to przeszłość, Molly. -odparł.
-Nie rozumiem. -spojrzałam na niego dziwnie.
O co mu chodziło mówiąc, to przeszłość?
-Bo już nie ma mnie w One Direction. Zakończyłem to i nie chcę już do tego więcej wracać. Popełniłem błąd, będąc w tym zespole. -powiedział, ostatnie zdanie mówiąc ciszej.
Zamurowało mnie. On odszedł z zespołu? Dlaczego?
----------------------------------------------------------------------------
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Czeeeść. Co tam u was słychać?
Co myślicie o tym rozdziale?
Więc... 10 długich komentarzy = kolejny długi rozdział :)