-To tutaj. -pokazałam na mój dom.
-Tak wiem. -powiedział lekko się śmiejąc.
Auto zatrzymało się.
-Dziękuję że mnie podwiozłeś. -powiedziałam otwierając ciemne drzwi. -Do zobaczenia. -dodałam.
Żywym krokiem zmierzałam w stronę drzwi od domu. Louis dziwnie się mi przyglądał przez cały ten czas. Zapewne chciał mieć pewność że dotarłam do domu. No ale co mogło by mi się stać przez tak krótki czas? Przez cały czas czułam wzrok bruneta na sobie. Chciałam się odwrócić i jeszcze raz na niego spojrzeć jednak jakoś się opanowałam. Wyjęłam ze swojej torebki klucz i powoli wsadziłam go do zamka. Otworzyłam drzwi i odwróciłam się w stronę Louis'a. Uśmiechnęłam się do niego i weszłam do środka. Ledwo się odwróciłam a przede mną stał strasznie zły Tom. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Jednak dawno nie widziałam go aż tak złego. Przestraszona spojrzałam na niego.
-Gdzie byłaś? -krzyknął.
-Yy... ja byłam... ja byłam w kawiarni... -odparłam jąkając się.
-Nie kłam! -krzyknął. -Widziałam jak jakiś facet cię tu przywiózł!
Tom był strasznie zły. Zrobiłam krok w tył by się od niego oddalić ale ten złapał mnie za nadgarstki. Jego ręce z całej siły ściskały moje. Nie mogłam tego wytrzymać.
-Puść mnie. -powiedziałam próbując wydostać się z jego uścisku.
-Jak śmiałaś mnie zdradzać. -powiedział w końcu mnie puszczając.
Popchnął mnie do tyłu a ja upadłam na podłogę.
-Nie zdradziłam cię. -powiedziałam a chłopak podszedł do mnie i z całej siły kopnął mnie w brzuch.
Ból był przerażający. Nie mogłam tego wytrzymać. Zwijałam się z bólu leżąc na podłodze.
-Kłamiesz! -krzyknął.
-Nie. -powiedziałam przez łzy.
Szybko pożałowałam swoich słów. Chłopak po raz kolejny mnie kopnął. Zwijałam się z bólu. Najprawdopodobniej naszą kłótnię było już słychać wszędzie a tym bardziej moje jęki z bólu. Nie rozumiałam skąd w ogóle przyszło mu coś takiego do głowy że ja go niby zdradzałam... Był o mnie zazdrosny? On zdradzał mnie za każdym razem kiedy miał okazję a ja... a ja dzielnie znosiłam jego zachowanie.
-Jak śmiesz kłamać mi prosto w twarz?! -krzyknął chodząc w tą i z powrotem.
-Ja nie kłamię. -powiedziałam.
Chłopak spojrzał na mnie zły i zaczął zmierzać w moją stronę. Wiedziałam do czego to zmierza. Znów ma zamiar mnie uderzyć. Podkuliłam się przygotowując na kolejny cios. W pewnym momencie usłyszałam jak drzwi od domu się otwierają a ktoś wchodzi do środka. Nie byłam jednak wstanie rozpoznać kto to jest. Widziałam tylko buty które szybkim krokiem zmierzały w moją stronę.
-Molly nic ci nie jest? -usłyszałam znajomy mi głos.
Chłopak podniósł mój podbródek do góry patrząc na mnie z troską. Nie rozumiałam co on tu robi. Jednak w tym przypadku wcale się tym nie przejmowałam.
-Co ty tu robisz? -usłyszałam zły głos Tom'a.
Louis odwrócił się i wstał z miejsca. Bałam się że Tom może coś mu zrobić.
-Jak śmiałeś ją uderzyć?! -krzyknął Louis.
Chciałam podnieść się z ziemi jednak nie byłam na tyle silna. Widziałam tylko buty chłopaków i słyszałam ich krzyki.
-Nie wtrącaj się! Zasłużyła sobie na to! -krzyknął Tom.
Widziałam zbliżające się kroki w stronę Tom'a. Louis go uderzył a ten nie spodziewając się że zostanie zaatakowany upadł na podłogę. Louis podszedł do niego i uderzył go jeszcze raz. Z nosa Tom'a zaczęła sączyć się krew. Chciałam jakoś ich powstrzymać. Chciałam powstrzymać Louis’a by przestał bić Tom’a. Sama nie wiem dlaczego. Przecież sobie na to zasłużył... może miałam za dobre serce? Za dobre by znieść czyjąś krzywdę? Możliwe. No cóż taka już jestem.
Tom bezradnie leżąc na podłodze dokładnie przyglądał się Louis’owi. Nie był wstanie wstać z podłogi. Zdziwiłam się. Tom nigdy nie był tym słabym. Zawsze wygrywał wszystkie bójki w których uczestniczył. Nie rozumiałam czym to było spowodowane że tym razem jednak przegrał. Może przez zaskoczenie. Przez to że nie spodziewał się że zostanie zaatakowany przez bruneta. A może po prostu Louis był dla niego zbyt silny.
Louis podszedł do mnie i kucnął przede mną.
-Chodź. –powiedział cicho i pomógł mi wstać.
Złapałam się za bolący brzuch ledwo trzymając się na nogach. Chłopak pomógł mi iść.
-Zemszczę się. Zabiję ją... i ciebie. –krzyknął Tom gdy wychodziliśmy z domu.
Louis ostrożnie zaprowadził mnie w stronę auta. Pomógł mi wejść do środka po chwili sam wsiadając na miejscu kierowcy.
-Wszystko w porządku? Zawieść cię do szpitala? –zapytał troskliwie.
-Wszystko okej. –powiedziałam posyłając mu sztuczny uśmiech.
Chłopak chwilę mi się przypatrywał. Po niedługiej chwili w końcu ruszyliśmy z miejsca. Jechaliśmy dosyć długo sama nie wiem gdzie. Nie bałam się jednak że Louis może mi coś zrobić wywieźć nie wiadomo gdzie czy coś w tym stylu. Mimo to że tak naprawdę wcale go nie znałam to ufałam mu. Nie bałam się go. Zapewne normalnie opierałabym się przy tym by zostać w domu i że nigdzie z nim nie pojadę ale w tym przypadku było to jak dla mnie lepiej że z nim pojechałam. Nie wyobrażam sobie co stało by się gdybym teraz została sama w domu z Tom’em. Jeszcze w tedy gdy mi zagroził że mnie zabije... Tom nigdy nie rzuca słów na wiatr. Wiedziałam że prędzej czy później mnie dopadnie więc jak najprędzej chciałam stąd uciec schować się gdzieś by nigdy nie mógł mnie znaleźć. Bałam się jednak o Louis’a. Jemu także groził. Co jeśli co mu się stanie? Przeze mnie. Bo to ja wpakowałam go w taką sytuację... Może było by inaczej gdybym nie zgodziła się na to żeby Louis jednak podwiózł mnie do domu. Może nie byłoby wcale ten awantury... Rany co ja mówię? ‘Nie byłoby tej awantury’? Na pewno by była. Tom potrafi zrobić awanturę z byle powodu. Dla niego dzień bez kłótni jest dniem straconym. Z jednej strony cieszyłam się. Może w końcu się od niego uwolnię. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
Po dość długiej jeździe w końcu dotarliśmy na miejsce. A przynajmniej tak mi się wydawało bo auto się zatrzymało. Louis wyszedł z środka po chwili pomagając mi wysiąść. Czułam się teraz trochę lepiej. Brzuch tak bardzo nie bolał chodź wciąż czułam ból. Chłopak pomógł mi iść. Zatrzymaliśmy się przed dość dużym domem. Kolor domu był siwy. Przed domem był niewielki ogród który nie był zadbany. Wyglądało na to że po prostu nie miał kto o niego zadbać. Wyglądało na to że znaleźliśmy się przed domem Louis’a. Szczerze mówiąc wyobrażałam sobie go kompletnie inaczej. Ogromny luksusowy dom na bogatej dzielnicy. Po prostu przeciwieństwo tego co widzę właśnie teraz. Powiem szczerze ucieszyłam się że dom był jednak inny. To pokazywało że nie jest tą rozpieszczoną gwiazdunią tylko zwykłym człowiekiem.
***
-Louis? –zapytałam wchodząc do kuchni w której właśnie znajdywał się chłopak.Siedział przy drewnianym stole coś pijąc. Spojrzał na mnie pytająco. Po woli zbliżyłam się do niego.
-Dziękuję. –wyszeptałam.
Chłopak dobrze wiedział o co mi chodzi. Przecież mi pomógł. Możliwe że uratował mi życie bo Bóg wie jak mogło się to wszystko skończyć gdyby nie Louis. W głębi duszy dziękowałam Bogu że właśnie w tym momencie wszedł do mieszkania. Chodź nie wiem co on tam wtedy robił i po co wszedł to Bogu dziękuję że właśnie się tam znalazł.
-Nie masz za co dziękować. –odparł biorące ze szklanki spory łyk soku.
-Mam. –powiedziałam siadając koło niego na krześle.
Chłopak wstał z miejsca i poszedł w stronę lodówki. Wyjął z niej karton i wlał jego zawartość do wysokiej przezroczystej szklanki. Po chwili odwrócił się do mnie i postawił szklankę naprzeciwko mnie.
-Napij się. -powiedział zasiadając na krześle.
Niepewnie sięgnęłam ręką po szklankę po czym napiłam się soku pomarańczowego.
-Louis? -zapytałam niepewnie patrząc na chłopaka.
Brunet spojrzał na mnie czekając aż powiem mu o co mi chodzi.
-Jutro zejdę ci z drogi. Dziękuję że pozwoliłeś mi dzisiaj u siebie nocować. Jutro przenocuję u kogoś i zejdę ci z drogi. -powiedziałam niepewnie.
Chłopak spojrzał na mnie dziwnie. Przez chwilę nic nie mówiąc.
-Nie masz po co u kogoś innego nocować. Mam w domu wolny pokój. -powiedział wstając z krzesła i idąc w stronę drzwi.
-Nie chcę siedzieć ci na głowie... no i przecież wcale się nie znamy. -powiedziałam cicho.
Chłopak bez słowa wyszedł z pomieszczenia. U kogo ja właściwie miałabym nocować? Przecież nie miałam żadnej przyjaciółki jak to większość kobiet. Byłam raczej samotną osobą. Uciekając z domu zostawiłam wszystkich swoich znajomych w tym dwie wspaniałe przyjaciółki. Nikogo tutaj nie miałam. Przyszła mi do głowy Kate ale ja jej prawie wcale nie znałam. Pracowałyśmy razem parę razy widywałyśmy się po za pracą tylko tyle. Nie chciałam nikomu tłumaczyć się z tego co mi się stało. Dlaczego nie mieszkam już z Tom'em. Nie chciałam by ktokolwiek wiedział o tym co przeżyłam. Siedziałam i zastanawiałam się do kogo mogłabym pójść. Jednak nikt nie przychodził mi do głowy. Jednak... jednak w pewnym momencie przypomniał mi się John. Nie wiedziałam go jakiś miesiąc ale jest moim najlepszym no i jedynym przyjacielem. Na pewno by mi pomógł. No ale przecież nie widzieliśmy się tak długo. Jednak dalej miałam nadzieję że zgodzi mi się pomóc. Niby czemu miałby odmówić? Odkąd go znam zawsze mogłam na niego liczyć. Przecież razem uciekliśmy. On zostawiając rodzinę i ja zostawiając swoją rodzinę. Gdy zamieszkałam z Tom'em nadal miałam kontakt z John'em. To on cały czas odradzał mi mieszkania z Tom'em. Gdy zaczął mnie bić stał w mojej obronie. Po prostu ja miałam dużo pracy on miał dużo pracy i nasz kontakt się urwał. Miałam nadzieję że nadal jednak jesteśmy przyjaciółmi.
-Przygotowałem ci łóżko na górze. -z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos bruneta.
Aż podskoczyłam na krześle. Bardzo mnie wystraszył. Odwróciłam się w jego stronę. Chłopak stał opierając się o futrynę drzwi coś trzymając w ręce. Przeglądał mi się z zaciekawieniem. W pewnym momencie podszedł do mnie i przykucnął przede mną.
-Na pewno wszystko w porządku? -zapytał łapiąc mnie za mój podbródek.
Mimowolnie na niego spojrzałam. Nie chciałam na niego patrzeć. Czułam się dziwnie. Czułam się upokorzona tym co widział. Tom mnie bił. Czułam się jak ten śmieć. Nie chciałam by chłopak by ktokolwiek o tym wiedział. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy jednak musiałam. Kiwnęłam głową potwierdzając że wszystko w porządku.
-Boli cię brzuch? -zapytał jakby sam znał odpowiedź.
Nic nie odpowiedziałam. Brzuch przecież nadal mnie bolał. Chłopak wstał z miejsca i gdzieś poszedł zostawiając mnie samą. Po chwili wrócił trzymając w ręce jakieś tabletki.
-Weź to. To ci pomoże. -powiedział kładąc na stole tabletki i wodę mineralną.
Przez chwilę wpatrywałam się w nie dziwnie. Dlaczego miałabym brać jakieś tabletki wcale nie wiedząc na co one są. Co jeśli mnie otruje. Sama w to wątpiłam jednak po głowie krążyło mi wiele myśli.
-Przecież nie chcę cię otruć. -powiedział śmiejąc się jakby słyszał moje myśli.
Niepewnie sięgnęłam po tabletkę i wzięłam ją do ust popijając wodą.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Hm... co do rozdziału to za bardzo nie wiem co powiedzieć. Nie dzieje się to wszystko czasem za szybko? Takie mam mieszane uczucia. Do tego czy mi wyszedł to raczej uważam że nie. Zastanawiałam się czy może napisać od początku być może lepiej ale ze mnie jest straszny leń. ;)
Macie jakieś pytania: http://ask.fm/ligusiaaaa
Nie pisz od początku, jest świetnie. Mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńpisz dalej ciekawe czy będzie z Louisem<3
OdpowiedzUsuńSuper zresztą jak zawsze ;p. Nie pisz od początku :). Czekam na kolejny rozdział :). A co do tego czy za szybko to nie wiem mi tam się podoba :). Rób jak chcesz. Masz talent !
OdpowiedzUsuńCiekawa historia tak inna. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńSuper :) Czekam na następny rozdziała :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie^^ http://pozytynie.blogspot.com/
Super zresztą jak zawsze♥
OdpowiedzUsuńPisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział ;p
A ten mi się bardzo podoba ;p
Życzę weny i pozdrawiam ;*
Jak wyżej ;)
OdpowiedzUsuńKocham długie rozdziały, a twoje pisanie wprowadziło mnie w zupełnie inny świat. Super!
OdpowiedzUsuńMogę powiedzieć tylko tyle, że strasznie mnie zaciekawiło to opowiadanie i chcę nexta *,*.
Myślę, że będę tu wpadać częściej <3.
Obserwuję i komentuję. LICZĘ NA REWANŻ Z TWOJEJ STRONY :*
Całuję i życzę dużo weny :)
~Caroline xx
Zapraszam serdecznie. Liczę na twoją opinię i mam nadzieję, że cie zaciekawi moja historia:
http://powrot-do-przyszlosci-1d-poland.blogspot.com/
Osobiście uważam, że wątpliwości Molly idealnie kontrastują szybkim rozwojem akcji czyli "wprowadzeniem" się. To się równoważy.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podoba. Jak To miał czelność ją uderzyć ?! Ciekawe w jaki sposób spełni swoją groźbę ? I czy zaiskrzy pomiedzy Lou a Louisem ? Liczę na to x.x
Całuje.
Isiia.
świetny rozdział :) czekam na następny
OdpowiedzUsuńKiedy nn?
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i bardzo dziękuję że poleciłaś mi swojego bloga. Na ogół nie czytam takich opowiadań, żyję w świecie bromanców, więc to graniczy z cudem iż tutaj weszłam i komentuję twoje dzieło. ;)
OdpowiedzUsuńPowracając, strasznie mi się spodobało. Taka trochę inna historia. I z tego co zauważyłam bardzo dobrze sobie z tym radzisz.
Zauważyłam kilka błędów, tzn powtórzeń, których wręcz nie trawię. Nie powinnam komuś tego wytykać skoro sama stosuję ich bardzo dużo, ale kiedy czyta się czyjeś opowiadanie i jest tam co drugie słowo ten sam wyraz trochę denerwuje.
Jeszcze raz powtórzę, że całość wyszła świetnie i już niecierpliwie czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam ;D
Zostałaś/eś nominowana/y do The Versatile Blogger Award. Więcej szczegółów na moim blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://blogfajnejolki.blogspot.com/
Cuuudeńko :3 Nie pisz od początku, to jest zajebiste ♥ Czekam na nsatępny ;*
OdpowiedzUsuńNo więc przeczytałam cały. Robię tak zawsze jak ktoś w spamach umieszcza swoje blogi. Dziękuję ci za podanie go. Nie wiem jakim cudem mnie znalazłaś.
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że pewnie przypadkiem, bo takiej blogerki jak ja nie ma kto reklamować. Mam nadzieję, że mimo moich wypocin choć skomentujesz coś u mnie:
* http://nowademi.blogspot.com/ - 1D, BTR, Demi Lovato
* http://dobrzewybieraj.blogspot.com/- inspirowany moim życiem
WENY I CZEKAM NA NN XOXO
Super ,przepraszam ,że wcześniej w ogóle nie komentowałam ,po prostu dopiero teraz znalazłam chwilkę jeszcze raz przepraszam ale nigdy nie zapomniałam o twoim blogu ,dziękuję za komentarze na moim blogu .Rozdział jak i opowiadanie świetny.!
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się nn
Ekstra rozdział ♥.♥ Już nie mogę się doczekać next'a :)
OdpowiedzUsuńsee-you-now.blog.pl
Zapraszam :D
ciekawy blog, lubię takie opowiadania,więc zajrzę tu jeszcze nie raz :)
OdpowiedzUsuńpastel-anxiety.blogspot.com
lifestyle, sztuka, moda
Pisz dalej, dalej i nigdy nie przestawaj :)
OdpowiedzUsuńHaha. Nie, nie wszystko leci w prędkim ale ciekawym tempie, więc oczywiście mogłabyś dodać jakiś rozdział, który no, nie skupiałby się tak bardzo na relacjach Molly i Louisa. Ale - wiesz, to jest tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńPrywatnie byłabym za pomysłem, żebyś napisała z jakich powodów Molly uciekła z domu. Chyba że już coś takiego napisałaś, to przepraszam, najwyraźniej zapomniałam ^ ^''.
Buziaki :*